Zakupiony niemalże dwa tygodnie temu Czarny Wdowiec chodził za mną prawie dwa tygodnie, aż wreszcie okoliczności były na tyle sprzyjające, że mogłem go spróbować. A o to moja opowieść:
Otworzyłem produkt oferowany przez Piwotekę. Począłem nalewać go do pokala i od razu zaczęły do mnie dobiegać typowe aromaty chmielowe. Nazwa Czarnego Wdowca na pewno nie kłamie jeśli chodzi o swój pierwszy człon, bo już przy rozpoczęciu nalewania jest jak czarna dziura - nie przepuszczał ani grama światła. Po chwili pojawiła się piana o grubych pęcherzach i gęstniała z każdą chwilą. Aromat, który uderzył mi wcześniej w nozdrza prowokował mnie zbyt mocno i nie pozwalał na sprawdzenie tego jak długo piana się utrzyma.
Zanurzyłem usta i wziąłem soczysty łyk. Najpierw dotarła do mnie wytrawność tego trunku, a później... już wiem czemu to piwo zawdzięcza swój drugi człon-to wdowiec pełen goryczy po stracie ukochanej. Pomimo przykrych chwil nie stracił jednak klasy, to nadal gustowny Pan z którym chce się spędzić jeszcze więcej czasu i "posłuchać" jego opowieści. Opanowałem się i odstawiłem na chwilę. Spojrzałem na niego ponownie, zostawił piękne wzorki na ściance szkła. Zbliżyłem się ponownie i powąchałem. Teraz jakby nieco pogodzony z niedawną stratą starszy Pan poczęstował mnie delikatnymi karmelkowymi i czekoladowymi cukierkami. Gdy przyzwyczaiłem się do jego goryczy, kolejne łyki były już delikatniejsze. Na jego tafli unosił się nieogolony, kilkudniowy, siwy zarost, bo niby dla kogo miałby się go pozbyć? Kilka łyków więcej i miły Pan odszedł szczęśliwie do swojej małżonki... Tęsknię za nim.
Metryczka:
Plusy:
+bardzo dobra pijalność
+aromat
+"rozwijanie się" smaku z czasem
Minusy:
-brzydka "zgniła" zieleń na etykiecie
-grubopęcherzykowa piana
Zakupiony w dniu premiery(14.09.2013) w Piwonii w cenie 10zł.
Zanurzyłem usta i wziąłem soczysty łyk. Najpierw dotarła do mnie wytrawność tego trunku, a później... już wiem czemu to piwo zawdzięcza swój drugi człon-to wdowiec pełen goryczy po stracie ukochanej. Pomimo przykrych chwil nie stracił jednak klasy, to nadal gustowny Pan z którym chce się spędzić jeszcze więcej czasu i "posłuchać" jego opowieści. Opanowałem się i odstawiłem na chwilę. Spojrzałem na niego ponownie, zostawił piękne wzorki na ściance szkła. Zbliżyłem się ponownie i powąchałem. Teraz jakby nieco pogodzony z niedawną stratą starszy Pan poczęstował mnie delikatnymi karmelkowymi i czekoladowymi cukierkami. Gdy przyzwyczaiłem się do jego goryczy, kolejne łyki były już delikatniejsze. Na jego tafli unosił się nieogolony, kilkudniowy, siwy zarost, bo niby dla kogo miałby się go pozbyć? Kilka łyków więcej i miły Pan odszedł szczęśliwie do swojej małżonki... Tęsknię za nim.
Metryczka:
Kontretykieta |
+bardzo dobra pijalność
+aromat
+"rozwijanie się" smaku z czasem
Minusy:
-brzydka "zgniła" zieleń na etykiecie
-grubopęcherzykowa piana
Zakupiony w dniu premiery(14.09.2013) w Piwonii w cenie 10zł.
Mnie się etykieta podoba - rzecz gustu. Jak dla mnie zaskakująco dobre piwo. A tak każdy straszył goryczką :)
OdpowiedzUsuńPrawie wszystko kwestią gustu, a blog ma tą zaletę, że nie muszę być obiektywny i mogę punktować to co mi się nie podoba, chociaż byłaby to duperelka. No i co niektórzy zgadzają się ze mną jeśli chodzi o tą zielonkowatość ;> Co do goryczki to w życiu nie powiedziałbym, że piwo ma te 100 IBU, bo nie jest taka nachalna.
Usuń